Uch...jestem cholernie zmeczony...
Rano mielsimy surfinowac, ale w koncu nie wyszlo :(
Od samego rana zle sie czuje - glowa, brzuch - cos nie tak.
Podrozujemy bez sniadania, najpierw 2 godziny do Margao lokalnym busem, potem godzinke do Pondy wynajetym busikiem.
W Pondzie super niespodzianka - plantacja przypraw okazala sie swietna! Dobrze zagospodarowana, profesjonalna, wrecz nie-indyjska.
300 rupii, w cenie posilek i przewodnik. Pokazywali nam pieprz, kardamon, wanilie, gozdzii itd - robi wrazenie, wszystko to rosnie w srodku dzungli i wyglada jak najzwyklejsze drzewko. Dopiero kiedy sie powacha rozjasnia sie w glowkach;)
Jedziemy na lotnisko.