Dotarlismy na miejsce o 4 nad ranem. Od razu taksowka i po kroitkich negocjcjach gosc nas zabral do centrum (prawie 30 km) za 15 USD. Okazalo sie ze i tak slono przeplacilismy :)
Hotel byl doskonaly! -4 pietro, mozna powiedziec ze mocno undergroundowy ;) Zimno jak cholera, dobrze ze krotko tam spalismy. OBudzilismy sie kolo 14 czasu lokalnego i ruszamy w miasto.
Pierwsze wrazenia - Pekin jest super nowoczesnym miastem! Masa chinczykow i ich samochodow i rowerw. Wiezowce, biurowce, hotele, szklo i metal - robi wrazenie, Warszawa przy tym to jakas biedna kuzynka.
Spotkalismy nijakiego Pocky'ego - pracujacego w art center (cos jak Lodz Art Center) i sporo nam pomogl - w zasadzie to on nam kupil bilety na pociag. Potem lekko oprowadzil i koniec koncow - probowal wcisnas jakies "art" niewiadomoco :)
Srpboowalismy jeszce dotrzec na legendarny splamiony krwia Tiananmen Square, ale niestety - nie starczylo czasu, mielismy (miec) pociag o 19.
Ruszylismy do hotelu, nastepnie za taksowka oraz ...metrem, z buta i znow taksowka.
Wszytko po to zeby tylko zdazyc na pociag o 19 klasy hard sleeper (wszystko mowiaca nazwa:)). No i... nie udalo sie :)
Moglbym sie rozpisywac o problemach ktore mielismy ale ogranicze sie do krotkiego - zmordowalismy sie niebywale tym wszystkim (wymiana biletow, waluty, kupnem biletow , angielskim etc). W koncu si eudalo ale musielismy zmienic klase na soft sleeper (deluxe) ktora kosztowala, bagatela, 200 zl na glowe.
Jedziemy do Xi'an.
PS. Jesli uwazacie ze komunikacja w Chinach po angielsku jest bezproblemowa to jestescie w GRUBYM bledzie :] Zasada jest taka : my mowimy po mandarynsku tak, jak oni po angielsku. REmis.