Dzis zaczelismy o 7 rano - sniadanko (tosty z dzemem i herbatka), wyjazd do lokalnych wodospadow w parku, niedaleko Khajuraho (20km). Podwiozl nas poznany wczoraj ziomek - Raja (jak Maharaja).
Motur to cos rewelacyjnego, wlosy stanely nam doslownie deba, krajobrazy very nice(ulubione okreslenie Hindusow). Wlasciwie mialem wrazenie ze peirwszy raz w zycu jestem tak daleko od cywilizacji. Samo Khajuraho to male miasteczko, oddalone sporo od wiekszej aglomeracji, a my dodatkowo prulismy jakims indyjskim motorkiem we trzech (tak!- tylek w tylek :P) w dzungle.
Wodospady rewelacja, przewodnik poczestowal nas kamieniami rzekomo z dna rzeki (znalazlem true marble na sciezce pare chwil po ;)). Przewodnika sponsoruje dzis slowko "inside" Inside water, inside India, you can go this inside or this inside! :)
Wracjac do miasta, Raja zawiozl nas do swojej rodziny, poniekad bardo elytarnej. Dokladniej - odwiedzielismy poznanego wczoraj prawnika i jego ojca administratywiste wiejskiego!:D Rozmowa sie kleila sredni zwazywszy na to, ze tatus rozumial jedynie haslami : tiger --> tajger is dangerous! room is nice --> yeah,nice. Itd.
Tak czy siak - kolejne doswiadczenie nieco z boku typowego kanalu turyustycznego.
Pojechalismy zwiedzic slynne erotyczne rzezby, swiatynie w Khajuraho. Odkyte dopiero w XIX wieku (zagubione dotad ggdzies w dzungli, nawet najezdcy ich nie znalezli!. stworzone w X wieku, sa zachwycajace - kunszt wykonania, wielkosc i sama (erotyczna) idea zaskakuje (Tomek potwierdza "taa..." ).
Wrocilismyt na obiadek ("bieszczadkie suchary + ser chester + salami :P), wypilismy lassi (mleko/jogurt+woda+cukier) i pogadalismy z bossem hotelu. Rozmowa ciagnela sie dlugo - diamenty, perly, Indie, turysci, delfinmy itd. Skonczylismy mimo wszystko w jego sklepie :P W sumie to nawet dobrze, dowiedielismy sie dokladnie jak powstaja dywany perskie i jak je oceniac, skad wiedziec jakiej sa jakosci. Takze - mamy nowe umiejetnosci, zapraszamy do korzystania z naszych uslug w Lodzi :P
W koncu zabral nas do krawca, kupilem se eleganckie kolorowe indyjskie gatki bez kroku, oraz zamowilismy z Tomkiem tailor-made shirts (lans). Male podsumowanie-mielismy wypic lassi i posiediec w pokoju, a poznalismy szefa i jego dywany, sztab krawcow i kupilismy pierwsze ciuchy :)
Potem zwiedzanie kolejnych erotycznych budowli, oczywiscie nas zachwycily,ale wie Pan... :)
Zaraz po ich zwiedzeniu ruszylismy po poszukiwanie piwka. Znalezlismy jakis super okratowany sklep z bogatym asortymentem (dwa rodzaje piwa). Raja zaproponowal nam zwiedzanie jeszce jednej swiatyni wiec piwko (super strong power) poszlo w 5 min...i na motor:)
Wracjac odiwedzilismy kolejna rodzine, nikt nie mowil w lenguydzu, byly domowe chupsy (rewelacja) i duzo smiechu z dzieciakami.
Nie mam sily juz pisac - to byl rewelacyjny dzien, idziemy zaraz po koszule (robione w pare godzin), kkolacja, maly drink i spac. Juitro o 7 wyjazd do Jhansi, o 12 pociag do Bombaju i ponad 20h spedzimy w tymze srodku lokomocji.
See u in Mumbai :)
Pozdraiamy, zapraszamy z prosbami i wnioskami pod emaila!
A tutaj macie niespodzianke - film - mam nadzieje, ze uda sie odtworzyc!:)
http://rapidshare.com/files/145785837/P1010676.MOV.html