O 7:30 jestesmy w Bombaju, budzi nas nasz przyjaciel od whisky tekstem - Mumbai, yes, i know,now :)
Bierzemy taksowke, nie ma tutaj tuktukow czyli motorowych riksz, objezdzamy 4 hotele w poszukiwaniuy najlepszego. Wybor faktycznie udany - 600 rupii czyli jakies 12 zl na osobe za noc:)
Nie ma klimy, ale wiatrak na suficie tak nawala ze to gorsze niz klima:)
Odpoczywamy sobie chwilke, kapiemy sie, zakladam moja nowa jedwabna koszule (syf!) i ruszamy w miasto. Bombaj jest rewelacyjny - czuc mocny klimat kolonialny, unosi sie tu angielski duch, autobusy sa dwupietyrowe czerwone chocby.
Indie pelna geba, ale jednak cywilizowane...tzn. nadal jest syf, chaos i potworny halas, ale przynjhamniej nie ma krow w centrum, psow jest malo a gdzieniegdzie nawet wystepuja koty;)
Duzo sklepow, samochodow- pol Europa.
Zjedlismy sobie sniadanko w cenie hotelu dodatkowo (sic!) co wiazalo sie z mala wpadka. Dostalismyt indyjski talerz z jedzeniem a dodatkowo moglismy sobie sami zrobic w knajpie toasty.... no wlasnie:) Zrobilismy, do wyboru potem bytlo maslo, dzem, cukier i cos brazowego,rpooszek. Wybralismy maslo i dzem a na jedna kanapke postanowilismy wykorzystac to cos brazowe. A co - trzeba przebowac egoztycznych potraw!;) Hindusi lekko podejrzliwie sie patrzyli...i mieli racje. To byla kawa :)
Potem zwiedzanie - India Gateway czyli miejsce skad uciekali ostatni kolonizatorzy brytyjscy, trasa turystyczna, pare sklepow z okularami i zegarkami. Ceny w miare, w miare... zobaczymy ;)
Pod Brama Indii mnostwo jest sprzedawcow balonow-zwykle dmuchane balony, tyle ze o dlugosci 1,5 metra i wysokosci co najmniej pol...po co one komu?:)
Dwie anegdotki i spadam na kolacje:
- po drodze nad morze (Arabskie) spotkalismy wyluzowane Hindusa z dlugimi wlosami i broda. Zawolal do nas "hey, do you wanty to take photo of me?" I asked - why? and he answered - "because I'm like Jack Sprarrow" :P A gosc naprawde byl podobny, naturalnie :)
- idziemy ulica, nagle zatrzymuje sie samochod, wysiada 3 mldych india-gangsta i do nas "hey, where're from" - Poland, my friend. - Ooohh, Poolaand - so...do you want marijuana, you know - Bob Marley,yeaah? :)
Chlopak mial bardzo szybkei skojarzenia Polski z Marleyem ;)
Jutro drugi dzien w Bombaju, potem 10h pociagu na Goa.
Pozdrawiamy, dzieki za wsparcie - trzymajcie dalej kciuki:)
Buziaki , F&T!
Ps. Tomek mowi, ze on nie odczuwa tego wsparcia. Jak to mowia trendsetterzy - zrooobie mu halas!:P