Uff :)
Wstajemy o 9, prosto na sniadanko - znowu toasty (tym razem bez kawy:P), herbatka (tym razem bez mleka) :)
Od razu potem pijemy orzechowke (na zoladek) i ruszamy w miasto.
Jakies 2 godzinki szwedaliosmy sie po miescie tzw. trasa turystyczna ogladajac typowe atrkacje - uniwersytet, majdan (&swierczewski), high court itd.
Skonczylo sie nasze totalne szczescie i zaczal padac deszcz, mzawka ale oczywiscie nawet przy najmniejszym deszczu nie chcemy ryzykowac zalania aparatow:P
Idziemy doi muzeum i.... ktos biegnie nagle do nas (na nas!)... captain Jack Sparrow!:D
Jasna cholera, wypatrzyl nas po raz kolejny i zaczac z miejsca gadac o historii Polski i tem podobnych. Koniec koncow spytalem czym sie gosc zajmuje, a on w wolnym tlumaczeniu "poklazuje miejsca do ktorycn nie traficie z przewodnikiem, ktorych typowi tyurysci nie ogladaja, miejsca w ktorych bije prawidzwe serce Bombaju...bleble:)"
Poszedl z nami na obiad, opisal co jest dobrego i faktycznie dobrze wybrac - ryz cashmere biryani, rewelacja, do tego jakis tam sos i lime + soda do picia!
No i jkakl mozna sie bylo spodziewac... zdecydowalismy sie na wycieczke z nim.
I tak spedzilismy pare godzin glownie na wydawaniu kasy :P Taxi, autobus, taxi, autobus...piwko, barfi (indyjskie krowki). Ale fakt - pokazal nam miejsca ukryte przed bialasami, kolejna dawka adrenaliny i alternatywnej turystyki (mimo wszystko).
Tomek - "przynajmniej poczulismy troche ten Bombaj, choc glownie po kieszeni" :P
Tak serio - nie bylo wcale drogo. Widzielismy pralnie gdzie wszystkie(sic!) brudne ciuchy z hoteli i pralni sa obrabiane tj prane:) Niesamowity widok! Bylismy w true hindi temple, swiatyni Wisznu w czasie ceremonii, oczywiscie jako jedyni biali w tym momencie. W ogole przez caly czas tej wyprawy z piratem wlasciwie nie spotkalimy bialych(git!) :)
Zalaczam pare fotek:)
jutro o 5 rano na Goa, 10h w podrozy, wieczorem mam nadzieje dotrzemy na Palolem Beach. Ale to Indie...everything is possible:) Mam nadzieje, ze internet tam bedzie,gdziekolwiek w koncu wyladujemy!
Jack PS. Doszlismy do wniosku, ze w Euiropie Jack Sparrow = Rasputin.
Pzdrrrrrr!